Cyt Roberta -"Modulacja amplitudy ma to do siebie że wszędzie ją słychać, zwłaszcza jak sygnał jest silny i następuje przesterowanie wszelkich wzmaczniaczy mcz w promieniu kilkudziesięciu metrów od anteny,"Właśnie o takich nadajnikach mówię.Wszystkie radiostacje w Jednostce obok której mieszkała Kasia miały między innymi rodzaj pracy A1 i A3 z modulacją amplitudy Oprócz tego F1 i F6 dla pracy z manipulacją częstotliwości.Mowa jest o mocach rzędu 1,5 kW dla R140 .Oprócz tego R 137 -Typowa ukfka moc mierzona w kilogramach waty.R110 to 5 kW.Wspomniany wcześniej Atlas to 50 kW. Pamiętam jak dziś,że gdy stawialiśmy anteny w okolicy jakiś domów,to ludzie odbierali naszą pracę we wszystkich odbiornikach jakie mieli w domach . Pola były tak duże ,że świeciły neonówki w okolicy anten nadawczych.Mam taką spiskową wersję- Radiotelegrafista słuchał w blaszance zwykłego radia.Używał do tego pulpitu zdalnego sterowania.Słuchał głośno przez głośnik.Równocześnie pracował kluczem lub dalekopisem.Praca była w dupleksie dlatego nie słyszał co puszcza w eter.Musiał mieć źle skrosowane wyjścia w pulpicie radiotelegraficznym dlatego zamiast jego pracy puszczał w eter muzykę i to z dużą mocą.Trudno powiedzieć co wzbudzało się w mieszkaniu Kasi ale musiało mieć membranę (ale naspekulowałem się )
Kiedyś już pisałem na forum o tym że słyszałem radio którego nie było, ale po zmianie serwerów to przepadło.Więc przypomnę o tym... byłem na wsi u rodziny mojej dziewczyny, bardzo stary dom-przedwojenny.Położyliśmy się już spać, był to duży pokój, spaliśmy tam w cztery osoby, ja z dziewczyną i jej siostra z mamą na drugim łóżku. One już zasnęły, a ja jakoś nie mogłem. Gdy zrobiło się już bardzo cicho, leżąc w bezruchu zacząłem słyszeć muzykę, jakby grała gdzieś w pokoju, lub za drzwiami. Pomyślałem że ktoś nie wyłączył radia w sieni tylko bardzo przyciszył, poszedłem sprawdzić, ale było wyłączone, więc kolejne radio w kuchni, też wyłączone, jednakże po wyjściu z pokoju nie słyszałem już muzyki, więc wróciłem do łóżka, położyłem się i słyszę muzykę, wrażenie miałem jakby grało w ścianie. Obudziłem więc dziewczynę, chcąc potwierdzić to że coś gra, a ja nie mam omamów i potwierdziła że coś gra, obudziła się też mama i również słyszała muzykę, one jednak szybko zasnęły, a ja jeszcze chwilę słuchałem. Cały czas leciała ta sama melodia, nie potrafię jej zidentyfikować, miałem wrażenie że to była piosenka dość stara, sprzed kilku dziesięcioleci. Po jakimś czasie po prostu zasnąłem, już tego nigdy później nie słyszałem.Znam też kilka ciekawych, jednocześnie trochę strasznych i trudnych do wyjaśnienia opowieści związanych z okolicą jak i samym domem, doświadczali ich aktualni domownicy jak i Ci już nieżyjący.Jak to wyjaśnić, tą muzykę?
Czegoś ważnego nie napisałam. Kilkanście lat temu nie byłam uzytkowniczkom internetu. Podłączyłam go na początku 2009 r., może koniec 2008 r. Wtedy komputer słuzył mi wyłącznie do pisaniaa( pisalam dużo) a nastoiletniej córce do grania.
<blockquote class="ipsBlockquote">a co jeszcze ciekawe mówił p. Lucadou?</blockquote>Opowiadał o różnych przypadkach które sam badał. Większość z nich miała wytłumaczenie, były przypadki że dzieciaki stały za różnymi kawałami a rodzice myśleli że w ich domu straszy, udało mu się przyłapać takich na gorącym uczynku. Były przypadki że starsze osoby telefonowały do niego a podczas odwiedzin miał wielkie wrażenie że nie chodzi tutaj o jakiś szczególny przypadek ale te samotne osoby chciały po prostu mieć kogoś by z kimś porozmawiać, żeby opowiedzieć o swoim życiu, przeżyciach z wojny itd. , a sam pretekst okazywał się zazwyczaj bardzo błachy.Ale były też bardzo rzadkie przypadki gdzie sam był świadkiem dziwnych zajść i nie mógł znależć wyjaśnienia ani nikogo złapać na gorącym uczynku. Tak było w przypadkach poltergeistów, i chociaż wiedział przy której osobie w rodzinie koncentrowały się fenomeny, szczególnie spadające kamienie i miał baczne oko ale nie udało mu się zobaczyć jakiegoś winowajcy.Powiedział, że takie fenomeny są jak najbardziej prawdziwe ale nie mamy się tego wyobrażać tak spektakularnie jak pozują to filmy z Hollywoodu, przykładem może być to że np. człowiek dostanie kamykiem w plecy, lotu kamyka ani nie widział i pierwsza myśl, kto to był?, człowiek odwraca się i nikogo nie ma, wykonuje się dalszą pracę i tego dnia nic się więcej nie stało. Dopiero póżniej człowiek wraca myślami do tego zdarzenia i zdaje sobie sprawę że to musiało być właśnie TO, bo jeśli w pokoju nie było żadnej innej osoby to jak ten kamyk poleciał?.Szczerze mówiąc po tym spotkaniu byłem rozczarowany trochę ponieważ myślałem że będzie ciekawie opowiadał o szczególnych przypadkach , tymczasem było to nudne ględzenie jakby nauczyciela w szkole który tylko chce odbębnić swoją lekcję . To było 13 lat temu, wtedy byłem bardziej zafascynowany wszystkimi dziwnościami. Dzisiaj powiem że to dobrze że Loucadu podchodzi do tego z zimną krwią i nie jest żadnym zafascynowanym " para-logiem", bo nie ma problemu żeby powiedzieć że ten duch który w tamtym roku badał to zwyczajny fake. Jemu wcale nie zależy żeby udowodnić takie fenomeny,,,, ale uważa je za prawdziwe i popiera organizację która zbiera datki na dalsze badania .