proszę o wyrozumiałość dla zbłąkanej duszy

Szukam odpowiedzi, to co przeżyłem dzisiejszej nocy trapi
mnie do tej pory i nadal nie potrafię powstrzymać nagminnego
bardzo szybkiego bicia serca. Kiedyś próbowałem OOBE, jeszcze jak byłem
dzieciakiem, lecz dorosłem i zrozumiałem że takie rzeczy nie są
dla mnie, że to już jest wyższa szkoła jazdy.
Przejdę do sedna, miałem ciężki weekend, w sumie 3 dni na nogach,
wyszedłem w piątek o godzinie 15 wróciłem w niedziele w południe,
(3 dni melanżu ;]) więc od razu zmęczony poszedłem spać,
obudziłem się tego samego dnia o godzinie 19:00 i nie
potrafiłem już zasnąć, obejrzałem sobie film "Jurassic Park"
bo leciał akurat na TVP2, oglądałem go od 21 bodajże do 23,
wszyscy już i tak spali a ja nie miałem co robić więc położyłem
się znów do łóżka, strasznie ciężko mi to opisać co przeżyłem,
przez zmęczenie i może poprzez lekki kac, miałem schizy, widziałem
a nawet słyszałem rzeczy których nie było, na początku firany
zaczęły furgać jakby była jakaś burza, a następnie doświadczyłem zmory.
Jakiś koleś przyszedł do pokoju, stał nad moim łóżkiem a ja
nie mogłem nic zrobić, pierwsze na myśl mi przyszło dlaczego nie
wstanę i mu nie przywale? nie potrafiłem, sparaliżowany strachem
patrzałem się na kolesia a on na mnie przez jakieś 3 godziny,
jeszcze wymawiał szepty w moją stronę, obrażał mnie,
wyzywał, mówił to takim głosem że każdy twardziel na świecie pewnie by się zeszczał
ze strachu, ja tylko czułem ekstremalnie szybkie bicie serca i
każdy mój oddech był tak ciężki do złapania,
że nawet się dusiłem, chciałem zawołać o pomoc ale tego też nie potrafiłem zrobić.
Lecz po tych wszystkich udrękach
w końcu się uwolniłem od zmory, otworzyłem oczy, cały spocony siedziałem i
próbowałem sobie poukładać w głowie to co właśnie się stało,
jak spojrzyłem na zegar było 00:30, przez następną godzinę leżałem
i bałem się zamknąć oczy, nie chciałem przeżyć znów tego samego,
gdzie nie spojrzałem coś się ruszało, nabierało dziwnych kształtów,
wyobraźnia ludzka nie zna granic.
(Lecz to wszystko to dopiero początek mojej przygody, także jeśli dalej
jeszcze to czytasz to jestem pod wrażeniem że Ci się chciało i wiedz
że dziękuje :])
W końcu przełamałem się i zamknąłem oczy i nagle poczułem
wibracje, zacząłem się trząść jakbym miał parkinsona(Nawet gorzej),
całym mną miotało, czułem że tracę kontrolę nad ciałem i jedynie co zobaczyłem
przed straceniem kontroli nad ciałem to dziecko leżące w drugim łóżku
(Pokój dzielę z bratem, ale go akurat w nim nie było) które szyderczo
się do mnie uśmiechało i czułem jak wyszło ze mnie życie, zamknąłem
oczy i poddałem się. Znalazłem się w jakimś tunelu który
kierował tylko w jedną stronę, co najlepsze ja wiedziałem że
to jest niemożliwe żebym nagle się gdzieś indziej znalazł, byłem
świadomy, więc ciekawy szedłem przed siebie, zapalone pochodnie na
ścianach oświecały mi drogę, więc szedłem dalej, przypomniało mi się
że to co czytałem kiedyś na internecie może być teraz prawdą, chodzi
mi o tworzenie tak jakby "bramy" do strefy astralnej, czasem są
to drzwi, czasem winda, czasem drabina, różnie. W moim przypadku
była to woda, po prostu głęboka woda, gdy szedłem dalej w głąb tunelu
wskoczyłem do wody i płynąc coraz to głębiej czułem się coraz
bardziej podekscytowany. Nagle znalazłem się w jakiejś wieży,
ludzie na niebie sobie latali, rozmawiali, widziałem jak nawet
co poniektórzy sobie melanżowali, po prostu żyli nie martwiąc
się o konsekwencje, ja nagle zacząłem się unosić, szczęśliwy i nadal
świadomy poleciałem ku górze, lecz nie za wysoko bo miałem trochę
lęk wysokości, ten świat zwiedzałem chyba z kilka godzin coraz
bardziej go odkrywając, poznawając nowych ludzi, tworzyłem to co mi przychodziło
na myśl, np. ogień z ręki, telekineza, co po prostu CHCIAŁEM.
Latałem wszędzie, najdziwniejsze było to że spotkałem tam
mojego przyjaciela, z którym również zwiedzałem ten świat,
tylko od razu wiedziałem że to nie był on, ktoś po prostu
chyba się pod niego podszył, i gdy siedziałem nic nie robiąc
w pewnym momencie, rozmawiając z nim nagle zniknął, co najśmieszniejsze
te jego zniknięcie wydało mi się bardziej paranormalne niż to
co robiłem przez ostatnie godziny, i momentalnie wróciłem do ciała,
i gdy się obudziłem, od razu chciałem tam wrócić i co najdziwniejsze
udawało mi się to, znów czułem paraliż i wibracje i wracałem tam
skąd znikałem, według mnie to był sen we śnie, sam już nie wiem
praktycznie co o tym myśleć, także zdaje się na wasze opinie,
co Wy o tym myślicie? chciałbym tam wrócić, przeżyć jeszcze raz
coś podobnego, ale nie wiem czy mi się znów uda.. pierwszy raz
w życiu czułem taką satysfakcje ze snu, na początku było koszmarnie
z tą zmorą, lecz następnie było zupełnie przeciwnie.
Może wam się to wydawać nieprawdopobne, ale to co przeżyłem
będę pamiętał do końca życia, a zwracam się do Was bo Wy się
w tym bawicie, a jak poszedłbym z tym do kumpli to prędzej
by mnie wyśmiali niż wspomogli, oni nie rozumieją takich rzeczy
bo jak już mówiłem na początku, jest to wyższa szkoła jazdy i
czasem nie na głowy takich ludzi jak oni. Liczę na subiektywne
opinie, cieszę się że mogłem to Wam opisać, i teraz liczę na to
że wy mi opiszecie ze swoich doświadczeń i przemyśleń, co o tym myślicie?
P.S
-To było OOBE czy LD?
-Zmora to był opiekun czy demon?
-Co myślicie o tym "śnie"? bo już sam nie wiem jak to nazwać.
To wszystko było takie realistyczne, że nawet będąc w tamtym świecie
czułem dotyk, oddech, energię która we mnie tak buzowała że mogłem
roznieść na strzępy cały świat, wystarczyło że pomyślałbym o tym.