[quote name='ADAX' post='50225' date='nie, 08 mar 2009 - 02:16']Podzielę się z wami moją ostatnią wyprawą na ryby, na której byłem z moim kumplem. Było to w sobotę, o godzinie 10:20 przed południem. Dzień zimny, mglisty, ogólnie nie przyjemnie.
Już po wstaniu i zjedzeniu śniadania, odpaliłem motor i czym prędzej udałem się do przyjaciela. Gdy juz byłem na miejscu, i cały zmarznięty przywitałem znajomego, zabraliśmy sprzęt i udaliśmy się na łowy...
Droga na miejsce była pełna niebezpieczeństw, wysokie trawska, błoto, a nawet posesje ludzi !, to jednak nas nie zniechęcało. Gdy cel był nie daleko, natrafiliśmy na przeszkodę nie do przebycia, wydawało by się. Była to siatka z drutu emaliowanego, (ahhh te ludzie wszedzie ta technika !) hmmm trzeba było skakać. Wzięliśmy dłuuuugi rozpęd i siup, ładnie znaleźliśmy się po drugiej stronie, ucieszeni parliśmy dalej. Ku zdumieniu okazało się, żę siatka to pikuś z porównaniem wygłodniałych psów które czekały na nas. Zdesperowani obeszliśmy zagrożony teren długą drogą, przez wszech obecne chaszcze.
Po 2 minutach było widac most, taaak ten most oznaczał koniec tej morderczej wyprawy, czym prędzej spragnieni połowów, bieglismy z uśmiechem na ustach w stronę rzeczki, ahhhh ryby na nas czekały !!!.
Usadowieni w gęstwinie porastającej brzeg rzeki, rozpoczęliśmy wędkowanie, trwało ono 1 godzinę, przy temp. 10 stopni i naszym ubiorze (trampki bluza spodnie koszula majtasy) było to coś cudownego !, do czasu kiedy zrozumieliśmy że ryb już nie ma... bo był to czas, nazywany TARŁEM.
Uświadomieni powróciliśmy do domu, jedyne co nam zostało po wyprawie, to słoik dżdżownic, mokre buty i wszech obecny chłód.
Taka jest moja historia ostatniego połowu który miał miejsce rok temu.
Dla was napisał Jarek, czyli forumowy ADAX[/quote]
Sierotki, następnym razem ADAX sama Cię zatargam na porządnie łowy!
Zobaczysz co to znaczy łowić ryby
