UFO, inna rzeczywistość i LSD

Ufologia, badania, obcy, kontakt i inne kontrowersyjne tematy.
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: danut »

Oj! Ma rację Hoffman, a ludzie milczą na ten temat także z tego powodu, ze brakuje im słów aby trafnie je wyrazic, bo tu trzeba by użyc takich, które są najbardziej wieloznaczne w ich odbiorze. No cóż, ja tez byłam trudnym dzieckiem i wiele mi z tego zostało na stearośc...:)...Czy zatem potrzeba szukac specjalnych środków i wspomagaczy? Jest cos co produkuje je na zawołanie- przeżywanie wyrwane spod kontroli...
Ostatnio zmieniony wt wrz 21, 2010 9:13 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: Arek 1973 »

Danut

Być może ta inna rzeczywistość jest tak realna i tak blisko nas, dosłownie na wycięgnięcie ręki i być może te różne paranormalne zjawiska jak na przykład świecące kule energi, dziwaczne półprzezroczyste stworzenia, fenomen ufo itp. pochodzą właśnie stamtąd. Oni znają metody jak te drzwi otworzyć, my raczej znamy je słabiej albo i wcale



pozdrawiam
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: danut »

Wiesz Arku, w Biblii odnajdujemy całe mnóstwo dziwnych przesłań, .. Jeden klucz i prawdziwy, otwieranie nieba, zamykanie, uwolnienie, uwięzienie, zwodzenie, zstąpienie Nowego Królestwa, nowej ziemi, a nawet to, co się będzie dziac, bo stac się musi i "w owe dni" ma dojśc do czegos takiego, ze Diabeł będzie zwodzic, a ktoś przybierający wygląd i podający się za naszych bliskich zmarłych kołatac do drzwi, lecz my nie mamy im otwierac...Jest bardzo ciekawym, to, jakby tu rozgryźc te słowa i odnaleźc prawdziwe ich znaczenie...tak myślę, że są to, przecież rozważania o tym samym, co tutaj próbujemy, choc byc może zawierają więcej trafnych szczegółów, których jeszcze nie rozumiemy...
Ostatnio zmieniony śr wrz 22, 2010 11:55 am przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Zbyszek
Homo Infranius Plus
Posty: 901
Rejestracja: wt cze 01, 2010 6:49 am
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: Zbyszek »

ja bym ich wpuścił, przywitał i zagadał , oko wydłubał i do probówki
Ostatnio zmieniony śr wrz 22, 2010 12:46 pm przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: danut »

Zbyszek trzymaj się tego, że tak naprawde nawet nie wiesz jak sam wyglądasz, że nie mozna niestety az tak ufac oczom i ja nie spieszyłabym sie tak z tym wydłubywaniem .. :), bo wszystko co do nas przychodzi jest z nami mocno powiązane i ....!!
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: Arek 1973 »

"w owe dni" ma dojśc do czegos takiego, ze Diabeł będzie zwodzic,
Bardzo mnie prześladuje te powiedzenie w ostatnim czasie :(

Jak tak patrzę niekiedy na ten cały świat to mam wrażenie że TO już trwa
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Awatar użytkownika
Katarzyna_1
Homo Infranius Alfa
Posty: 1969
Rejestracja: sob lut 06, 2010 4:22 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: Katarzyna_1 »

Pierwszy eksperyment na samym sobie w wykonaniu psychiatry.



W swojej publikacji W A. Stoll podał także szczegółowy opis swego własnego doświadczenia z LSD. Ponieważ był to pierwszy eksperyment na samym sobie opisany przez psychiatrę, a także dlatego, że tekst ten przedstawia wiele typowych reakcji odurzenia wywołanego zażyciem LSD, warto przytoczyć tutaj większe fragmenty jego raportu. Gorąco dziękuję autorowi za uprzejmą zgodę na ich zacytowanie.



O godzinie 8 zażyłem 60 mg (0.06 miligrama) LSD.

Około 20 minut później pojawiły się pierwsze objawy.

ciężkość kończyn oraz lekkie objawy ataksji (bezład ruchowy, brak koordynacji). Następnie wystąpiła subiektywnie bardzo nieprzyjemna faza złego samopoczucia i równoczenie moi opiekunowie zarejestrowali spadek ciśnienia krwi...

Potem popadłem w stan pewnego rodzaju euforii, która wydawała mi się jednak słabsza niż stany, w które popadałem podczas wcześniejszych eksperymentów. Stan ataksji pogłębił się i, zataczając się, przemierzałem wielkimi krokami przestrzeń pokoju. Poczułem się trochę lepiej, lecz z wielką przyjemnością położyłem się. Potem pokój został zaciemniony (doświadczenie w ciemności); wreszcie pojawiło się nieznane wcześniej doznanie o niesłychanej intensywności, które jeszcze się wzmagało. Charakteryzowało się nieprawdopodobną mnogością halucynacji wzrokowych, które pojawiały się i znikały z dużą prędkością, aby zrobić miejsce dla nowych, wielorakich obrazów. Widziałem pędzące nieustannie strumienie niezliczonych kręgów, wirów, iskier, kropli, krzyży i spiral. Obrazy napływały w moją stronę zwłaszcza ze środka pola widzenia i z lewego, dolnego krańca. Kiedy obraz pojawiał się na środku, pozostałe pole widzenia wypełniało się natychmiast wielką liczbą podobnych wizji. Wszystkie były kolorowe, głównie jasne, świecąco-czerwone, żółte i niebieskie.

Nie potrafiłem skupić się na żadnym z obrazów.

Gdy opiekun eksperymentu zwrócił uwagę na wspaniałość moich wizji i bogactwo wyrazu, mogłem w odpowiedzi tylko uśmiechnąć się życzliwie. W rzeczywistości zdawałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie ani zatrzymać, ani tym bardziej opisać więcej niż zaledwie cząstki obrazów. Zmuszałem się do udzielania jakichkolwiek wyjaśnień. Określenia takie jak “sztuczne ognie” czy “kalejdoskopiczny” , były ubogie i niewłaściwe. Czułem, że muszę pogrążyć się jeszcze głębiej w tym dziwnym i fascynującym świecie, aby sprawić, by bogactwo i niewyobrażalny przepych stały się moim udziałem.

Na początku halucynacje były proste: promienie, wiązki promieni, deszcz, pierścienie, wiry, Pętle, pył, chmury itp. Potem pojawiły się wizje bardziej zorganizowane: łuki, rzędy łuków, morze dachów , krajobrazy pustynne, tarasy, migotające ognie oraz rozgwieżdżone nieboskłony o niezwykłej wspaniałości. W środku tych wysoko zorganizowanych halucynacji pojawiły się ponownie proste obrazy. Pamiętam zwłaszcza pierwsze, następujące wizje:

Seria gigantycznych sklepień gotyckich, nieskończony chór, którego dolnych partii nie byłem w stanie dostrzec. Krajobraz z drapaczami chmur, wspomnienie obrazów z wpływania do portu Nowy Jork: wieże domostw, wynurzające się jedna zza drugiej lub z boku, miały niezliczone rzędy okien. I znów brak było fundamentów. System masztów i lin, który przypomniał mi o reprodukcji malarstwa widzianej poprzedniego dnia (we wnętrzu namiotu cyrkowego). Wieczorne niebo o kolorze niewyobrażalnie bladoniebieskim ponad ciemnymi dachami hiszpańskiego miasta. Miałem szczególne uczucie antycypowania zdarzeń, byłem wypełniony radością i ostatecznie gotowy do przygód. W jednej chwili wszystkie zgromadzone gwiazdy zajaśniały i zmieniły się w gęsty deszcz iskier i rozbłysków, które leciały w moją stronę. Miasto i niebo znikły. Byłem w ogrodzie i widziałem olśniewająco czerwone, żółte i zielone światła, które spływały przez ciemną kratownicę - było to doświadczenie pełne nieopisanej radości. Spostrzegłem, że wszystkie obrazy składały się z niezliczonych powtórzeń tego samego elementu było wiele iskier, wiele kręgów, wiele łuków i okien, wiele ogni itd. Nie widziałem pojedynczych obrazów, ale zawsze były one zwielokrotnione, w nieskończonych powtórzeniach.

Czułem się jednym ze wszystkimi romantykami i wizjonerami, byłem myślami z E. T. A. Hoffmannem, rozumiałem specyficzny punkt widzenia Poe'go (choć w czasach, kiedy go czytałem, jego opisy wydawały mi się przesadzone). Miałem wrażenie, że stale dostępuję wzniosłych przeżyć artystycznych. Rozkoszowałem się barwami ołtarza w Isenheim i doznawałem euforii oraz radości towarzyszących wizjom artystycznym. Mówiłem też bez przerwy o sztuce nowoczesnej, a wszystkie obrazy sztuki abstrakcyjnej, które przywoływałem z pamięci, stawały się dla mnie w jednej chwili zupełnie oczywiste. Potem znów przychodziły doznania niezwykłego galimatiasu ich kształtów, oraz zestawów kolorów. W moim umyśle pojawiły się najbardziej jaskrawe i tanie ornamenty nowoczesnych lamp oraz kanapowych poduszek. Gonitwa myli była coraz większa. Miałem jednak poczucie, że opiekun doświadczenia cały czas nadąża za mną. Byłem oczywicie świadomy na płaszczyźnie intelektualnej, że popędzam go. Po pierwsze, wszelkie wyjaśnienia były pod ręką. W szaleńczo rosnącym tempie nie było czasu, aby jakąkolwiek myśl przemyśleć do końca. Dlatego wiele zdań tylko rozpoczynałem. Gdy próbowałem koncentrować się na wybranych obiektach, wysiłki moje były daremne, a nawet, w pewnym sensie, wywoływały skutek odwrotny, gdyż umysł koncentrował się na przeciwnych obrazach: drapaczach chmur zamiast kociołów, rozległej pustyni zamiast gór. Zakładałem, że jestem w stanie dokładnie określić upływ czasu, lecz nie zajmowałem się tym zbytnio. Kwestie tego rodzaju nie miały dla mnie najmniejszego znaczenia. Stan mojego umysłu pozostawał niezmiennie radosny. Byłem w świetnej formie, spokojny i brałem aktywny udział w przebiegu doświadczenia. Od czasu do czasu otwierałem oczy. Słabe, czerwone światło wydawało się cudowne w stopniu dużo większym niż wcześniej. Opiekun eksperymentu, pracowicie czyniący notatki, wydawał mi się osobą niezwykle daleką. Co jakiś czas miałem szczególne odczucia cielesne, jakby moje ręce należały do oddalonego ode mnie ciała, a ja jakbym nie był pewien, czy to są moje ręce. Po zakończeniu etapu doświadczenia w ciemności, trochę spacerowalem po pokoju, niezupełnie będąc pewny swoich nóg, i znów poczułem się nie najlepiej. Zrobiło mi się zimno i byłem wdzięczny opiekunowi eksperymentu, kiedy zostałem przykryty kocem. Czułem się potargany, nieogolony i nie umyty. Pokój wydawał się duży i dziwny. Później przykucnąłem na wysokim taborecie, myśląc ustawicznie, że siedzę tu jak ptak na gałęzi. Opiekun zwrócił uwagę na mój nieszczęsny wygląd. Wydawał się szczególnie taktowny. Miałem małe, drobno ukształtowane dłonie. Kiedy je myłem, działo się to w dużej odległości ode mnie, gdzie poniżej, z prawej strony. Nie było całkiem jasne, czy są to moje ręce, ale też zupełnie nie miało to znaczenia. W dobrze mi znanym widoku na zewnątrz, wiele elementów uległo zmianie. Poza przywidzeniami, mogłem teraz także doświadczać realności. Poprzednio nie było to możliwe, choć i wtedy byłem świadomy, że gdzieś tam jest rzeczywistość...

Baraki i stojący przed nimi po lewej stronie garaż zmieniły się nagle w pejzaż pełen roztrzaskanych na kawałki ruin. Widziałem szczątki murów i wystające belki - obrazy niewątpliwie pochodzące ze wspomnień zdarzeń wojennych w tym rejonie. Na monotonnym, rozległym terenie obserwowałem postaci, które próbowałem rysować, lecz nie mogłem się w tym posunąć poza pierwsze, grube początki. Widziałem bardzo bogate ornamenty rzeźbiarskie w ustawicznej metamorfozie, w ciągłej przemianie. Przypominałem sobie wszystkie możliwe obce kultury, widziałem motywy Indian meksykańskich. Spomiędzy kraty utworzonej z beleczek i wypustów, ukazywały się drobne karykatury, bożkowie, maski, dziwnie nagle przemieszane z dziecięcymi rysunkami ludzi. W porównaniu do eksperymentu prowadzonego w zaciemnieniu, tempo zdarzeń zmalało.

I oto euforia minęła. Pogrążyłem się w depresji, zwłaszcza podczas drugiej sesji, która nastąpiła potem, prowadzonej w zaciemnieniu. O ile podczas pierwszej sesji w zaciemnieniu, szybko zmieniające się halucynacje były jasne i świecące, o tyle teraz dominowały kolory: niebieski, fiolet i ciemna zieleń. Większe obrazy ulegały przemianom wolniejszym, łagodniejszym i spokojniejszym, lecz nawet one były utworzone z drobno mżących, “elementarnych punkcików”, które szybko płynęły i wirowały. Podczas pierwszej sesji z zaciemnieniem, ten rozgardiasz był często dokuczliwy, teraz był daleko ode mnie, skupiając się w środku obrazu, gdzie pojawiły się ssące usta. Ujrzałem groty z fantastycznymi wyżłobieniami i stalaktytami, nasuwające mi wspomnienie książki z czasów dzieciństwa Im Wunderreiche des Bergkonigs [W cudownym świecie króla gór]. Wypiętrzyły się łagodne sklepienia łukowe. Po prawej stronie pojawił się nagle rząd dachów baraków. Pomyślałem o wieczornych powrotach do domu podczas służby wojskowej. Co znamienne, obrazy te ukazywały powrót do domu - nie było w nich niczego związanego z wyjazdem, ani żądzą przygód. Czułem się chroniony, otoczony matczyną troską, spokojny. Halucynacje nie były już tak ekscytujące, lecz raczej łagodne i słabnące. Nieco później miałem poczucie władania tą samą mocą, co matka. Wykazywałem pragnienie niesienia pomocy i zachowywałem się w sposób zbyt sentymentalny i niezborny, jeśli chodzi o etykę lekarską. Dostrzegłem to i byłem w stanie to zatrzymać. Lecz stan depresji utrzymywał się. Próbowalem wiele razy wywołać obrazy jasne i radosne, lecz nie udawało mi się to: pojawiały się tylko wzory niebieskie i zielone... Tęskniłem do wyobrażenia jasnego ognia, jak podczas pierwszej sesji w zaciemnieniu. I widziałem ognie, lecz były to ognie ofiarne, płonące na mrocznych blankach cytadeli, na odległych, jesiennych wrzosowiskach. Raz udało mi się ujrzeć jasne, spadające roje iskier, lecz w połowie wysokości iskry przekształciły się w skupisko cicho przemieszczających się plam na ogonie pawia. Podczas eksperymentu byłem pod dużym wrażeniem nieustannej harmonii i spójności mojego umysłu z rodzajem wizji. Podczas drugiej sesji w zaciemnieniu zaobserwowałem, że przypadkowe odgłosy, a także dźwięki specjalnie wytwarzane przez opiekuna, wpływają na zmiany obrazów (efekt synestezji). Podobny efekt zmiany wrażeń wzrokowych można uzyskać po naciśnięciu gałki oczu. Pod koniec drugiej sesji w zaciemnieniu starałem się wywołać fantazje seksualne, które jednak nie pojawiły się ani razu. W żaden sposób nie byłem w stanie wzbudzić w sobie pożądania seksualnego. Kiedy chciałem wyobrazić sobie kobietę, pojawiały się tylko toporne, nowoczesno-prymitywne bryły. Były całkowicie pozbawione erotyczności i natychmiast zmieniały się w poruszające się kręgi i pętle.

Po drugiej sesji w zaciemnieniu czułem się odrętwiały i słaby fizycznie. Pociłem się i byłem wycieńczony. Cieszyłem się, że nie muszę iść do kawiarni na lunch. Asystent laboratoryjny, który przyniósł nam jedzenie, wydał mi się mały i daleki, podobnie filigranowy, jak opiekun eksperymentu...

Gdzieś około godziny trzeciej po południu poczułem się lepiej do tego stopnia, że opiekun mógł wrócić do swojej pracy. Z pewnym wysiłkiem udawało mi się robić notatki własnoręcznie. Usiadłem przy stole i chciałem czytać, ale nie byłem w stanie się skoncentrować. Wydawałem się sobie postacią z surrealistycznego malowidła, której członki nie były połączone z ciałem, lecz raczej były namalowane gdzieś obok przez... Byłem w depresji i rozmyślałem z zacięciem kwestię samobójstwa. Z pewnym strachem uświadomiłem sobie, że myśli tego rodzaju są mi szczególnie bliskie. Było dla mnie niezwykle oczywiste, że ktoś w stanie depresji popełnia samobójstwo...

W drodze do domu i wieczorem byłem znów w stanie euforii, pełen porannych przeżyć. Doświadczyłem rzeczy nieoczekiwanych i mocnych. Czułem, że duży fragment życia pokonałem w kilka godzin.

Kusiło mnie, aby powtórzyć doświadczenie.

Następnego dnia byłem beztroski w myślach i zachowaniu, miałem duże trudności w utrzymaniu koncentracji i byłem apatyczny... Pojawiający się okresowo stan niby-snu utrzymywał się do popołudnia. Miałem duże trudności w przekazywaniu w sposób zborny najprostszych rzeczy. Czułem ogólne, rosnące znużenie i miałem coraz większą świadomość powracania do codziennej rzeczywistości. Drugi dzień po eksperymencie przebiegał w nastroju niezdecydowania... Słaba lecz wyraźna depresja, którą mogłem przypisać działaniu LSD tylko pośrednio, utrzymywała się przez następny tydzień.





Psychiatra był świadomy przyjęcia narkotyku. A co by zobaczył jakiś ufonan ni świadomy podania mu narkotyku, mozna się domyslec.
"Balbus melius balbi verba cognoscit"
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: danut »

Kasia fajna relacja, ale niestety nic nie mówiąca, to moze stąd takie wielkie niewiadome w psychiatrii po dzien dzisiejszy, bo nie oszukujmy się postep w tej dziedzinie idzie bardzo powoli, czy np. schizofrenia jest juz uleczalna..:)?...Eksperyment przebijania się przez własną świadomośc i.. ups...:), nie ma połączenia nie ma innej rzeczywistości, jest tylko silne odczucie , ze gdzies istnieje...obrazki z pamięci odtwarzane, ich natłok...W któryms temacie Zbyszek pisze- uwierzyłbys,ale dopiero wtedy gdy sam wyjdziesz i to że wielu wydaje się,że to to, ach. to samo, ale to wcale nie prawda...:)...
Awatar użytkownika
Katarzyna_1
Homo Infranius Alfa
Posty: 1969
Rejestracja: sob lut 06, 2010 4:22 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: Katarzyna_1 »

Danusiu, zaintrygowała mnie ta relacja lekarza. Widział on promienie, wiązki promieni, deszcz, pierścienie, wiry, kolorowe kalejdoskopy itd., które kojarzą mi się , z tym co ja miałam nieszczęście zobaczyc. Poza tym widział niekształcone obrazy, które widział, lub, o których czytał lub słyszał w przeszłości. W pewnym sensie cofnął sie jak gdyby do innej rzeczywistości, co też kojarzę ze sobą (plaża). Czy w tym opisie miał wizje dot. przyszłości? Moim zdaniem tak, ale nie chcę tu niczego sugerowac, to tylko moje odczucie.
"Balbus melius balbi verba cognoscit"
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: UFO, inna rzeczywistość i LSD

Post autor: danut »

Tak Kasiu, ale wspomina tez o przyciskaniu i pocieraniu gałki ocznej przez powiekę, wypróbuj ... sama się kiedys bawiłam i juz masz te wszystkie, pierścienie, promienie, itd...reszta jak zauważasz stworzone z obrazów z przeszłości kiedykolwiek zarejestrowanych i tylko z przeszłości...
ODPOWIEDZ

Wróć do „UFOLOGIA I INNE ZAGADNIENIA”