Witam. Chciałbym Wam przedstawić historię, która przydarzyła się niedawno mojemu dziadkowi i spytać co o tym myślicie.
Działo to się stosunkowo niedawno. Mój dziadek spotkał kolegę z którym dość dawno się nie widział i ten powiedział mu , że kiedyś go odwiedzi z żoną itp itd . Jakiś czas potem w nocy podczas snu dziadek poczuł jakiś ucisk na nogach (ok 10kg). "Strząsnął" to coś, ale za ok 10 minut to się powtórzyło. W sumie poczuł to 3 razy. Po tym 3 razie wstał z łóżka i zszedł do swojego pokoju (bo rzecz działa się na strychu).
Kilka dni później dowiedział się, że kolega zmarł w szpitalu w ten sam dzień w którym doświadczył tego czegoś.
I co Wy na to? Czy śmierć tej osoby może mieć związek z tym doświadczeniem?
Dodam, że dziadek powiedział mi, że gdy wstał z łóżka to atmosfera była jakaś inna (powiedział "ponura";])i nigdy więcej to się nie powtórzyło.
Przeżycie mojego dziadka...
-
- Infrzak
- Posty: 42
- Rejestracja: sob gru 05, 2009 9:56 am
- Kontakt:
Re: Przeżycie mojego dziadka...
Po to ludzie wiąża takie zdarzenia bo są to zjawiska niewyjasnione. Mówie o przypadkach, kiedy dwie rzeczy dzieją się w bardzo bliskich ramach czasowych. Np. w nocy czuje chłód, pukanie do dzwi rano sie dowiaduje, że zmar ktoś z mojej rodziny bądz inna bliska mi osoba. I nie powiesz Orsonie, że to są przyziemne normalne zjawiska. Bo dużo ludzi tak ma i to nie sa od osobnione przypadki. Rozumie jak coś wydarzy się znacznie póżniej, ale nie jesli dzieje się to w ciągu kilku-kilkudziesięciu godzin po. Wiem, że się ze mną nie zgodziś bo poprostu nie wierzysz w duchy i tego typu zjawiska i nie uwierzysz bo nawet jak doswiadczysz obecności ducha to wytłumaczysz to sobie jakimś chwilowym błędem w Twoim mózgu.
Re: Przeżycie mojego dziadka...
Prawdziwe czy nie...
- Wybierając się do dziadka do szpitala, stojąc w przedpokoju usłyszeliśmy pukanie do drzwi, zostały natychmiast otworzone - nikogo tam nie było. Po ich zamknięciu nasze zwierzaki zaczęły dziwnie się zachowywać - nigdy tak się zachowywały. Były wystraszone, spanikowane, zapatrzone w to samo miejsce. Wydawały z siebie dziwne odgłosy - wycie, piszczenie. Kiedy dojechaliśmy do szpitala, dowiedzieliśmy się, że dziadek nie żyje...
- Moja ciocia, będąc nastolatką bodajże, kładła się spać... kiedy przyszedł do niej mój pradziadek. Ucieszyła się, gdyż wiedziała, że jest w szpitalu. On rozmawiał z nią (nie pamiętam dokładnie o czym), po czym wyszedł. Po chwili przyszła zapłakana moja babcia. Ciocia opowidziała babci, że był u niej dziadek, a babcia stwierdziła, że to niemożliwe, bo dziadek umarł... omamy?
- Jak wytłumaczyć zjawisko zatrzymania się wszystkich zegarów w mieszkaniu u tej samej godzinie... godzinie śmierci bliskiej osoby?
- Jak wytłumaczyć przeczucie, że właśnie komuś cos się stało? Po czym dowiadujemy się, że dana osoba nie żyje? Albo jest w szpitalu?
To tylko kilka opowieści, które wiem od swojej rodziny, lub z własnego doświadczenia. Nie upieram się, że to o czymś świadczy, ale czy jest logiczne wytłumaczenie takiego zjawiska?
- Wybierając się do dziadka do szpitala, stojąc w przedpokoju usłyszeliśmy pukanie do drzwi, zostały natychmiast otworzone - nikogo tam nie było. Po ich zamknięciu nasze zwierzaki zaczęły dziwnie się zachowywać - nigdy tak się zachowywały. Były wystraszone, spanikowane, zapatrzone w to samo miejsce. Wydawały z siebie dziwne odgłosy - wycie, piszczenie. Kiedy dojechaliśmy do szpitala, dowiedzieliśmy się, że dziadek nie żyje...
- Moja ciocia, będąc nastolatką bodajże, kładła się spać... kiedy przyszedł do niej mój pradziadek. Ucieszyła się, gdyż wiedziała, że jest w szpitalu. On rozmawiał z nią (nie pamiętam dokładnie o czym), po czym wyszedł. Po chwili przyszła zapłakana moja babcia. Ciocia opowidziała babci, że był u niej dziadek, a babcia stwierdziła, że to niemożliwe, bo dziadek umarł... omamy?
- Jak wytłumaczyć zjawisko zatrzymania się wszystkich zegarów w mieszkaniu u tej samej godzinie... godzinie śmierci bliskiej osoby?
- Jak wytłumaczyć przeczucie, że właśnie komuś cos się stało? Po czym dowiadujemy się, że dana osoba nie żyje? Albo jest w szpitalu?
To tylko kilka opowieści, które wiem od swojej rodziny, lub z własnego doświadczenia. Nie upieram się, że to o czymś świadczy, ale czy jest logiczne wytłumaczenie takiego zjawiska?
...Z punktu widzenia aerodynamiki, trzmiele latać nie powinny - tyle, że trzmiele o tym nie wiedzą, więc latają sobie dalej... - Mary Kay Ashley
...Nauka zrobiła z nas bogów, zanim nawet okazaliśmy się godni być ludźmi... - Edmond Rostand
"http://www.zamyslenie.pl/aforyzm/2399""Boga się nie udowadnia, Boga się poznaje." - ks. Jan Twardowski
"http://www.zamyslenie.pl/aforyzm/4854"
Re: Przeżycie mojego dziadka...
Pozwolę sobie przytoczyć fragment książki znakomitego badacza Krzysztofa Borunia "Spór o duchy":
"[...]Czy jednak zapowiedzi śmierci są istotnie tak wyraźne, jak głoszą relacje? Można się obawiać, że nabrały one jednoznaczności post factum, drogą paramnezji.
Po prostu – często słyszymy różne dźwięki, nie siląc się na identyfikację ich źródeł, zaś
w marzeniach sennych występują często osoby nam bliskie, lecz szybko o nich zapominamy, jeśli nie wydarzy się coś, co nas zmusza do przypomnienia sobie o nich. Co prawda w relacjach bardzo często podkreśla się, że odbiorca sygnałów czuje, iż zapowiadają one śmierć konkretnej osoby, a co najmniej ogólnie – kogoś z bliskich. Jednak z prostego rachunku wynika, że jeśli, powiedzmy, 30 milionów ludzi śni przeciętnie raz w roku o każdym ze swoich bliskich, a rocznie umiera w kraju 600 tysięcy ludzi, wówczas 50 osób w roku powinno mieć sny zwiastujące śmierć kogoś bliskiego (w tym jedna rocznie – z dokładnością co do tygodnia, jedna zaś na siedem lat – z dokładnością co do dnia).
Powiązania między rzekomym „sygnałem śmierci” i zgonem bliskiej osoby nie muszą być
jednak przypadkowe. Bardzo często relacjonujący przyznają, że wiedzieli o chorobie, a nawet beznadziejnym stanie krewnego, co mogło wywołać pewne wyczulenie na wszelkiego rodzaju „sygnały” (np. przypadkowe otwarcie się drzwi), a także zwiększyć częstość pojawiania się tej osoby we śnie. W ten sposób prawdopodobieństwo trafienia bardzo wzrasta. Dodajmy, że osoby monitowane nie muszą bynajmniej stale pamiętać i rozmyślać o tym krewnym i stanie jego zdrowia. Wystarczy, że pamięta o tym ich podświadomość. W takich warunkach łatwiej też o autosugestie, a przy silnie pobudzonej wyobraźni o halucynacje i omamy [...]"
Pan K. Boruń w tym fragmencie przytacza stanowisko naukowych sceptyków. Polecam całość gdzie, gwoli ścisłości, opisuje też punkty widzenia teologów, spirytystów, okultystów i parapsychologów. Znakomita lektura.
Mnie osobiście jednak powyższe argumenty przekonują.
"[...]Czy jednak zapowiedzi śmierci są istotnie tak wyraźne, jak głoszą relacje? Można się obawiać, że nabrały one jednoznaczności post factum, drogą paramnezji.
Po prostu – często słyszymy różne dźwięki, nie siląc się na identyfikację ich źródeł, zaś
w marzeniach sennych występują często osoby nam bliskie, lecz szybko o nich zapominamy, jeśli nie wydarzy się coś, co nas zmusza do przypomnienia sobie o nich. Co prawda w relacjach bardzo często podkreśla się, że odbiorca sygnałów czuje, iż zapowiadają one śmierć konkretnej osoby, a co najmniej ogólnie – kogoś z bliskich. Jednak z prostego rachunku wynika, że jeśli, powiedzmy, 30 milionów ludzi śni przeciętnie raz w roku o każdym ze swoich bliskich, a rocznie umiera w kraju 600 tysięcy ludzi, wówczas 50 osób w roku powinno mieć sny zwiastujące śmierć kogoś bliskiego (w tym jedna rocznie – z dokładnością co do tygodnia, jedna zaś na siedem lat – z dokładnością co do dnia).
Powiązania między rzekomym „sygnałem śmierci” i zgonem bliskiej osoby nie muszą być
jednak przypadkowe. Bardzo często relacjonujący przyznają, że wiedzieli o chorobie, a nawet beznadziejnym stanie krewnego, co mogło wywołać pewne wyczulenie na wszelkiego rodzaju „sygnały” (np. przypadkowe otwarcie się drzwi), a także zwiększyć częstość pojawiania się tej osoby we śnie. W ten sposób prawdopodobieństwo trafienia bardzo wzrasta. Dodajmy, że osoby monitowane nie muszą bynajmniej stale pamiętać i rozmyślać o tym krewnym i stanie jego zdrowia. Wystarczy, że pamięta o tym ich podświadomość. W takich warunkach łatwiej też o autosugestie, a przy silnie pobudzonej wyobraźni o halucynacje i omamy [...]"
Pan K. Boruń w tym fragmencie przytacza stanowisko naukowych sceptyków. Polecam całość gdzie, gwoli ścisłości, opisuje też punkty widzenia teologów, spirytystów, okultystów i parapsychologów. Znakomita lektura.
Mnie osobiście jednak powyższe argumenty przekonują.
Re: Przeżycie mojego dziadka...
Orsonie nie zgodze sie z Tobą bo nie przekonują mnie Twoje argumenty. Jest wiele przypadków, gdzie trzeba wykluczyć działanie powiem w skrócie naturalne przyziemne. Są osoby, którym często śnią się osoby, które w niedługim czasie umierają. I ciekawe czy też to wytłumaczysz swoimi argumentami, że jedno nie ma nic wspólnego z drugim. Jak może nie mieć skoro to nie przytrafia się danej osobie pierwszy i jedyny raz tylko notorycznie. Są sny prorocze i nie powiesz również, że to przypadek bo dokładnie sen co do jednego szczegółu sie sprawdzają. I nie trzeba doszukiwac się w tym magicznosci, bo ona poprostu już tam jest. Mówisz, że człowiek woli wybrac opcję magiczną. Sorry, ale jeśli w domu dzieją mi sie dziwne rzeczy, których normalnie nie ma na codzien i w dodatku inni domownicy również, to chyba nie musze doszukiwać sie w tym magii bo samo w sobie jest to coś czego przypadkiem nie można wytłumaczyć. Więc czym? może wszyscy u mnie w domu mają coś z głową? szanujmy się. Nie kupuje Twojej argumentacji. Siegnałeś do praktyki? próbowałeś dusze zaprzedać Diabłu? czy tylko bawiłeś sie w wywoływanie duchów? Pragnąłeś by Cie zły duch ogarnął? spróbuj to sie dowiesz skąd sie wzieły egzorcyzmy. Rozumie bardzo dobrze i nie zmieniam swego poglądu w tej kwestii, ponieważ jeszcze nikt nie przedstawił mi takich argumentów, które by mnie przekonały w dziedzinie duchów. Wiem natomiast jedno Orsonie jesteś młodym człowiekiem i jeszcze wiele w życiu doświadczysz. Czasami warto słuchać innych bo uczymy sie całe życie. Tylko krowa nie zmienia poglądów i Pantanal ale on już ma swoje lata i wiem, że ich nie zmieni.
Ostatnio zmieniony śr gru 16, 2009 3:03 pm przez Przemek, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Infrzak
- Posty: 42
- Rejestracja: sob gru 05, 2009 9:56 am
- Kontakt:
Re: Przeżycie mojego dziadka...
Dzięki za wyczerpujące odpowiedzi. ;]
Zgadzam się odnośnie koncepcji umagiczniania przez ludzi swoich przeżyć. Dystans przede wszystkim;] Chciałbym również zauważyć, że jeśliby to były te problemy z krążeniem to dlaczego ujawniły by się w tą jedną noc? I myślę, że taka zapaść nie przeszłaby po wstrząśnięciu nogą;] Byłem dzisiaj u dziadka i mówił mi, że to było identyczne uczucie jakby coś usiadło na nogach , a nie jakby były ciężkie itp.
Zgadzam się odnośnie koncepcji umagiczniania przez ludzi swoich przeżyć. Dystans przede wszystkim;] Chciałbym również zauważyć, że jeśliby to były te problemy z krążeniem to dlaczego ujawniły by się w tą jedną noc? I myślę, że taka zapaść nie przeszłaby po wstrząśnięciu nogą;] Byłem dzisiaj u dziadka i mówił mi, że to było identyczne uczucie jakby coś usiadło na nogach , a nie jakby były ciężkie itp.