Moody Raymond - Życie przed życiem.
Moody Raymond - Życie przed życiem.
<div>Przeczytałem ostatnio książkę Raymonda Moody "Życie przed życiem".</div><div>Autor przedstawia wiele bardzo ciekawych regresji hipnotycznych które uważa za przeszłe życie, naprawdę trudno się oprzeć stwierdzeniu że musi to być wcześniejsze życie bo jak nie to co?</div><div>Niektóre przypadki mają pewne odzwierciedlenie w dzisiejszym życiu, jakby ten który opowiada o kobiecie panicznie bojącej się ognia, nawet zapalonej świeczki. Podczas regresji okazało się że w poprzednim życiu miała być żywcem spalona na stosie.</div><div> </div><div>Są także przypadki typowej kryptomnezji,ksenoglosji i hipnagogi.</div><div> </div><div>I jeszcze dziwniejsze przypadki kiedy autor dla celów terapi zmienia bieg wglądu w poprzednie życie a ujrzane obrazy nabierają własnego życia i toczą się inaczej niż za pierwszym razem. Poniżej właśnie taki przypadek:</div><div> </div><div> </div><div> </div><div>Wprowadziłem go w przeszłe życie</div><div> </div><div> </div><div>"Stałem się wojownikiem szykującym się do walki. Ubrany byłem w zbroję, miałem też miecz. Wraz z setką innych maszerowałem przez pustynię. Zachowywaliśmy ciszę, miałem przeczucie że czeka nas ciężka bitwa, w której wielu z nas polegnie. Nie chciałem iść na wojnę, nie tylko dlatego że bałem się śmierci. Nie chciałem walczyć bo nie wiedziałem do końca po której jestem stronie. Mieliśmy się bić z kimś kogo darzyłem sympatią. Nie znałem celu wojny , ale jakikowiek by był , nie wierzyłem by nasz przeciwnik zrobił coś naprawdę złego.</div><div>Pamiętam jak mówiłem sobie że nie muszę wcale brać udział w tej bitwie, że mam wybór. Zamiast robić to co naprawdę chciałem, i nie dać się wciągnąć w wojnę o sprawę w którą nie wierzyłem, poszedłem za przykładem innych i zgłosiłem się na ochotnika.</div><div>Nie zginąłem, ale zabiłem wielu żeby sam przeżyć. Po powrocie obwołano mnie bohaterem, ale nie byłem z tego dumny. Było mi wstyd że zabiłem tak wielu ludzi, bronięc sprawy do której nie byłem przekonany."</div><div> </div><div>Regresja ta przypomniała mi historię Hipolita, wciągniętego w rozgrywkę między Afrodytą - którą uwielbiał- a zazdrosną Artmeidą. Z racji swej biernej natury, Hipolit nie potrafił odmówić i stanął do walki. Pozwoliło mi to odnieść problem mego pacjenta do wątku mitycznego.</div><div>Przystąpiliśmy potem do opracowania nowego scenariusza regresji.</div><div>Cofnąłem pacjenta do sceny , w której szedł na wojnę i kazałem mu opisać okolicę przez którą maszerowali, a następnie rozbudziłem w nim uczucie rozpaczy z powodu tej wojny i chęć uniknięcia bitwy , która wkrótce miała się zacząć</div><div>Kiedy ogarnęła go krańcowa rozpacz, zmieniliśmy wynik. Kazałem mu wystąpić z kolumny i po prostu odejść. Obojętnie co by się działo, zapowiedziałem mu- "Nie wracaj do szeregu". Oto co się zdarzyło:</div><div>"Przywołano dowódcę, który zatrzymał wojsko i przyszedł ze mną porozmawiać. Z początku kazał mi wstąpić do kolumny, ale odmówiłem. Powiedziałem że zgłosiłem się z własnej woli, a teraz z własnej woli występuję z wojska.Dowódca mówił , że tak nie wolno, ale zignorowałem go i szedłem dalej.Nazwał mnie tchórzem i obrzucił obrażliwymi epitetami. Nie przestawałem iść. Bałem się że mnie zabije dla odstraszenia innych, ale nie zrobił tego. Odszedł na czoło kolumny i dał rozkaz do marszu. Większość posłuchała go, ale o dziwo nie byłem jedynym, który zawrócił do miasta. Wielu żołnierzy podzielało moje uczucia, że wojna była stratą czasu i życia. Odmawiając walki dodałem im odwagi w zajęciu stanowiska.</div><div>Kolejna niespodzianka czekała mnie w mieście : nie potraktowano nas jak tchórzów. Były wśród mieszkańców miasta osoby podobnie jak my przeciwko wojnie. Nasz powrót ośmielił ich do wypowiedzenia się otwarcie przeciwko temu bezsensownemu okrucieństwu."</div><div> </div><div>Pacjent dobrze przyjął ingerencję w regresję. Mógł przez to odczuć, jak to jest, kiedy decyduje się o samym sobie i zobaczyć, do czego taka zmiana prowadzi. Pozwoliło mu to wprowadzić zasadnicze zmiany w swoim życiu. Stał się bardziej zdecydowany, przekonany, że żyje według własnych zasad </div><div> </div><div>Można postawić pytanie : czy takie regresje pokazują naprawdę przeszłe życie?</div><div>Jeżeli przeszłe życie miało już miejsce to pozostaje przecież niezmienione.</div><div>Sam autor w końcowej części książki osądza:</div><div> </div><div> Niemożliwe jest realne wytłumaczenie wszystkich zaangażowanych czynników psychicznych: Ile w danej informacji jest wspomnień zachowanych w podświadomości? Jak wiele zaś głęboko zakorzenionych problemów, które przejawiają się w postaci przeszłego życia? Nie sposób ustalić. Z przyjemnością chciałbym już po zakończeniu całego przedsięwzięcia, móc wskazać na coś, co niezbicie dowodziłoby istnienia reinkarnacji. Niestety, takiego stwierdzenia wysunąć nie mogę --Nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów-- zapewniają nas filozofowie naukowej metody. Jeśli zaśchodzi o reinkarnację, nikt jak dotąd nic takiego nie przedstawił.</div>
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Re: Moody Raymond - Życie przed życiem.
Przy założeniu, że możliwym jest cofnięcie się przy pomocy hipnozy do wcześniejszych wcieleń to jest to raczej wędrówka przez nasze podświadome wspomnienia dotyczące ówczesnego naszego życia. A jak wiadomo wspomnienia mogą i często podlegają przeinaczeniom. Tak więc to, że ktoś zmienił część swoich wspomnień nie znaczy, że zmienił losy swego poprzedniego wcielenia. Czyli możliwa jest zmiana wspomnień, ale bez wpływu na to co nas już kiedyś spotkało.
Re: Moody Raymond - Życie przed życiem.
Arku postaram się nieco inaczej ująć problem w odpowiedzi na to pytanie
"Autor przedstawia wiele bardzo ciekawych regresji hipnotycznych które uważa za przeszłe życie, naprawdę trudno się oprzeć stwierdzeniu że musi to być wcześniejsze życie bo jak nie to co?" Kiedyś śni mi się niezwykły, niepolski krajobraz, łąki, skały, wąż, zapewne nie powstał on w skutek zapamiętania go podczas mojego tu życia, ani w wyniku oglądanych obrazów na zdjęciach, czy w filmie. Po tym czasie, niebawem dowiaduję się o śmierci młodego chłopaka z sąsiedztwa, na wskutek ukąszenia go przez jadowitego węża na skałkach w Chorwacji, nie mogę nie powiązać, więc tego snu z tym faktem. Umierając tam samotnie zapewne wzywał jakiejś pomocy, łączył się z miejscem gdzie mieszka, w ten sposób do mnie dotarła ta informacja i objawiła się w postaci snu. Tak jest ze wszystkim biorąc pod uwagę, że istnieje też głębszy bezczasowy poziom, z którego docierają do nas informacje. Tam przeszłość, czy przyszłość istnieje już teraz, stamtąd możemy odebrać sceny, sytuacje, nawet z naszego życia po tym życiu, z przyszłego życia. Śni mi się doskonale wiem jakie miejsce. Jednak jest ono zupełnie inne. Teraz wąwóz z na dnie maleńkim potoczkiem obrośniętym po obu stronach gęsto drzewami. Tam w śnie w tym wgłębieniu płynie szeroka rzeka, czyściutka woda, a na jej brzegu z jednej strony jest piękny piach. Wzgórze naprzeciwko jest bardzo zadbane, króciutko i równo podcięta trawa, całość wygląda czyściutko i bajecznie i jestem tam ja jako młoda, ładna haha dziewczyna. Rozmyślając ten sen wzięłam pod uwagę zmiany zachodzące w terenie pod wpływem czasu, bez wątpliwości doszłam do wnioski, także podpartym wywiadem, jak i co tam zachodzi, ze w miejscu tym formuje się rzeka. Tak, za kilkadziesiąt lat będzie tamtędy płynąć.

- GustavMahler
- Początkujący
- Posty: 20
- Rejestracja: pn gru 02, 2013 1:16 pm
Re: Moody Raymond - Życie przed życiem.
Kilka lat temu, podczas medytacji przyszła do mnie taka oto krótka wizja: Zielona łąka w środku lasu. Atmosfera początku lata. Ja siedziałem na kocu w mundurze i wysokiej czapce (coś jakby ułańskiej), a wokół mnie biegał pies (wydaje mi się, że to był labrador). Kiedy wizja się skończyła, odniosłem bardzo wyraźne wrażenie, jakby było to miłe wspomnienie, a nie wytwór mojej wyobraźni. Od tamtej pory miałem kilka takich "wizji". Przeważnie były to krótkie sceny marszu przez pola, ale pamiętam również wizję, w której polowałem na lisa, miałem strzelbę i znów był ze mną ten sam pies. W każdym przypadku pojawiało się to uczucie "wspomnienia". Bardzo ciekawe uczucie. Nie mogę jednak powiedzieć, żeby to było moje poprzednie wcielenie, bo niby skąd mam wiedzieć? Mam nadzieję, że coś jeszcze kiedyś do mnie przyjdzie.
Re: Moody Raymond - Życie przed życiem.
Potrafię sobie wyobrazić to "uczucie wspomnienia", to właśnie ono każe nam się mocniej zastanowić nad niektórymi wizjami, czy snami, jest w nim coś co ukazuje się nam w sposób bardziej rzeczywisty i dotykający nas.Miałam dużo takich odczuć, z którymi można byłoby utożsamić swoje życie w innym czasie, w innej przestrzeni niż to, którym się żyje tu i teraz.O tym już pisałam tutaj, sen na podobieństwo Twojego - wojna, ubranie typowe do tego okresu ( filcaki plus kożuchowy bezrękawnik, sweter z owczej wełny), karabin, czołganie się po zamarzniętej ziemi i dom, o którego istnieniu w tym miejscu nie miałam prawa wiedzieć, a z późniejszego wywiadu okazał się prawdą.
Re: Moody Raymond - Życie przed życiem.
Moody opisuje swoich 9 różnych wcieleń które udało mu się wyciągnąć z własnej podświadomości i przy własnej osobie jest pewien że nigdy takich obrazów nie mógł w swoim życiu widzieć (skąd jest taki pewien nie wiem), ale swoje wizje uważa w każdym bądż razie za wcześniejsze wcielenia. U innych widać niekiedy że chodzi o coś innego, ale nie zawsze źródło jest łatwe do zlokalizowania. W poniższym przypadku kryptomnezji nie było bardzo trudno doszukać się przyczyny: <div>Jeden z pacjentów utożsamiał się w regresji z Markiem Twainem. Nie dziwiło to wcale jego bliskich którzy zauważali jak często jego poczucie humoru przypomina Twaina. Dziwiło to natomiast samego pacjenta, ponieważ nie pamiętał by kiedykolwiek czytał coś Twaina albo widział film nakręcony na podstawie jego utworów.</div><div>Wiele osób podkreślało liczne podobieństwa pomiędzy jego życiem a życiem wielkiego Amerykanina. Już od wczesnego dzieciństwa uwielbiał się bujać w fotelu i nigdy nie miał dość. Podobny sentyment do bujanych foteli miał Twain.</div><div>Pamiętał z dzieciństwa straszny wypadek, podobny do tego jaki przydarzył się Twainowi. Mój pacjent pamiętał że po wysłuchaniu tej opowieści zaczął płakać. Nie wiadomo dlaczego zaczął siebie obciążać za śmierć obcego chłopca i płakał w poczuciu winy.</div><div>Nie zdawał sobie sprawy, że podobnie Twain wziął na siebie odpowiedzialność za śmierć pewnego młodzieńca który także zginął w czasie pożaru więzienia.</div><div>Chciał kiedyś kupić farmę w Wirginii. Niedaleko domu było wzgórze, które tak go natchnęło, że postanowił sprowadzić architekta do sporządzenia projektu ośmiobocznego biura na szczycie tego wzgórza. Dopiero póżniej odkrył, że Twain pracował w podobnie zaprojektowanym ośmiobocznym biurze, u siebie w Connecticut.</div><div>Innym razem mężczyzna ten szedł przez most, gdzieś na głębokim południu Stanów. Kiedy spojrzał w dół na rzekę, doznał nagłego olśnienia, że jest Markiem Twainem, na płynącym z prądem rzeki parowcu.</div><div>Choćbył z zawodu lekarzem medycyny, parał się również dorywczo pisaniem dowcipnych opowiastek. Po ukończeniu jakiegoś utworu, wielokrotnie przekonywał się, że wątki, jakie rozwijał w swoich opowiadaniach, powielały Twaina. Jeden z jego utworów np: opowiadał o braciach syjamskich; był to temat który swojego czasu intrygował Twaina.</div><div>Pacjent też pamiętał swą fascynację astronomią od wczesnych lat i jak nie odstępował nikogo na krok, kto potrafił mu coś ciekawego opowiedzieć na temat nieba.. Urzekały go zwłaszcza komety. Chodził bez przerwy za babcią, wypytując ją o kometę Halleya. Twaina też fascynowała astronomia i ta sama kometa.</div><div>Wprowadziłem tego mężczyznę w regresję i poleciłem mu cofnąć się do swojego ostatniego wcielenia. Natychmiast "stał" się, tam na leżance, Markiem Twainem. Muszę przyznać że wrażenie było takie, jakby sam Twain- albo jego duplikat- znalazł się w gabinecie.</div><div>Czy był to przykład reinkaranacji?</div><div>Jak się okazało - nie. W szkole zmuszono pacjenta do przeczytania znacznej porcji dzieł Twaina. Czytanie Twaina pod przymusem musiało wywołać tak przykre odczucie że zostało wyparte z pamięci. Mimo to podświadomie przyswoił sobie pewne jego cechy i upodobania a nawet podawał podczas regresji wiele rzeczy zaczerpniętych z dzieł i życia Twaina jako swoje własne.</div><div>Rzeczywistość bezsprzecznie przerasta fikcję</div><div> </div>
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>