Tak wiec aby jakos zobrazowac to co chce napisać zacznę od przedstawienia rodziny

Siostra - lat 24, zakrecona, jak dla mnie malowiarygodna gdyż lubi wyolbzymiac i być w centrum uwagi.
Mama - bardzo sceptyczna do wszelkich zjawisk paranormalnych, katoliczka.
Tata - człowiek po przejściach, niepełnosprawny, wierzy wszystkim tylko nie rodzinie. Ortodoksyjny katolik, rzekłbym nawiedzony.
Babcia - rownież sceptyczna, na rożne wydarzenia trudnowytlumaczalne patrzy bardzo chłodnym okiem i stara sie je wytłumaczyć jak najbardziej realnie i przyziemnie. Przy czym sama zaznacza ze z racji wieku pewne rzeczy widziała i przeżyła wiec np. W życie po śmierci wierzy. Ale dzis nie o tym wiec nie mieszam.
Brat - Mlody, dorastający nastolatek, jak to młodzież, kłamie byleby coś w okół niego sie działo.
Miejsce akcji: DOM RODZINNY - Budynek z lat 40 ubiegłego wieku, pamiętający II Wojnę, kiedyś była to kamienica, rodzina wykupiła, wyremontowała w całości.
Kilkukrotnie sam doświadczyłem w nim dziwnych zjawisk, jednak nigdy nie czułem sie z tego powodu zagrożony.
Historia właściwa.
Ojciec jako osoba chora, dorabia na targu ( nie musi, chce) sprzedając kwiaty, bardziej chodzi o to aby miał kontakt z ludźmi. Około dwóch tygodni temu otrzymał od koleżanki z kolka kościelnego zaschniętą, ścięty kwiat róży, symbol św. Rity, mający pomagać ludziom z problemami. Na drugi dzień pojechał do sanatorium, jest tam po dzis dzień, kwiat zostawił. Tydzien temu zadzwoniła do mnie przerażona mama żebym przyjechał bo coś dziwnego sie w domu dzieje. I tak:
Pierwszego dnia, tego samego co tata dostał kwiat, samoczynnie włączył sie laptop ( bez baterii) i ktos zalogowal sie do systemu, co wiecej laptop nie był podłączony do prądu. Opowiadał mi to brat, pózniej rozmawiałem z ojcem, ktory zbagatelizowal sprawę twierdząc ze to jakis święty... Brat mówił ze jak poszli wyłączyć komputer to bolało ich (z tata) dziwne zimno i wszystkie włosy stanęły dęba, odrazu uciekli pod kołdrę i nie wyszli z niej dopóki mama nie przyszła do pokoju - laptop był juz wyłączony i wszystko było normalnie.
Drugiego dnia jak juz taty nie było, brat szedł spac, opowiadał ze jak był w połowie pokoju ( była noc) to światło sie zapaliło, po czym odwrócił sie w stronę kontaktu i zobaczył tylko jak pstryka i zgasło. Takiego przerazonego go jeszcze nie widziałem, a tylko opowiadał. Na drugi dzień mlody (brat) postanowił z babcia róże wyrzucić, najzwyczajniej na ulice, przez otwarte okno ( wysokość I piętra). Babcia twierdzi ze widziała jak kwiat poleciał na chodnik, zamknęli okno. Wieczorem mama wracającą z pracy znalazła rożne włożona na wysokości około 1 metra za rynnę. Nie wzięła jej do domu, zaniosły do garażu, otwieranego elektrycznie poprzez podniesienie drzwi do góry, garaż zamknęła, poszła spac. Rano wstała, garaż otwarty. Nie ma możliwości aby otwarl go ktos inny, jedyny sterownik wtedy miała mama w torebce. Próbowała go zamknąć, nie dało sie, zamykał sie jedynie do poziomu pozwalającemu pochylonemu człowiekowi przejść. Tego samego dnia róża wyładowała w narzedziowni ( osobny budynek) i w domu jest spokój. Jeszcze jedna historia, być moze ma zwiazek być moze nie. Mamy kota, około dwóch tygodni przed przeniesieniem przez tatę róży mama z babcia wiedziały w kuchni, na korytarzu bawił sie kot ( ma rok, lubi sie bawić) w pewnym momencie kobiety usłyszały przeraźliwy syk, kot przyleciał do mojej mamy, wskoczył na kolana, cały sie trzasl i nie wpuszczał wzroku z korytarza. Jak to moja mama z babcia określiły, zrobiło sie dziwnie cicho i przerażająco. Dodam ze tylko one były w domu tego dnia.
Co do róży, zalecilem spalenie i tu moje zdziwienie. Generalnie do tej pory mama czy babcia nie miały oporów przed niszczeniem rożnych 'smieci' przynoszonych przez tatę. Tym razem spotkałem sie z tak ogromnym sprzeciwem ze sie wystraszyłem, wręcz zostałem porządnie zakrzyczany ze co ja sobie wyobrażam... Nie wiem co o tym myślec, wiem ze póki co jest spokój, intuicja podpowiada mi ze to moj nieodpowiedzialny ojciec coś przyniósł do domu i boje sie ze jak wróci z sanatorium to wszystko sie nasili. Ciekawi mnie tez sam artefakt św. Rity, poczytałem trochę o niej, jednak nie znalazłem niczego podejrzanego, czy ktos coś wie,moze miał z tym styczność, bede wdzięczny za pomoc.