Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Są już pierwsze rezultaty nowego wyścigu na Srebrny Glob. Japońska sonda Kaguya, rzuca nowe światło na zagadkową asymetrię naszego satelity.
Japończycy wysłali Kaguya jesienią 2007 r., tuż po tym, jak swoją sondę księżycową Chang'e wystrzelili Chińczycy. W zeszłym roku do tego wyścigu przyłączyły się Indie - na orbitę Srebrnego Globu powędrował próbnik Chandrayaan, a teraz w kwietniu na rekonesans wyruszy również amerykański orbiter. Takiego tłoku nad Księżycem nie było od czasów misji Apollo sprzed 40 lat.
Nic dziwnego, że naukowcy z nadzieją wypatrują lawiny danych, które raz na zawsze pomogłyby rozwikłać wciąż liczne tajemnice Księżyca. Pierwsze analizy, które ukazały się w zeszły piątek, są dziełem japońskiego próbnika. Oficjalnie zwie się Selena, ale Japończycy mówią nań Kaguya. To imię bohaterki najstarszej japońskiej powieści z IX wieku - dziewczynki znalezionej w pędzie bambusa, która wyrosła na piękną kobietę. Odrzuciła konkury wielu zalotników, w tym samego cesarza, umknęła pościgowi jego wojsk i wróciła na Srebrny Glob, a więc tam, gdzie ponoć miała się narodzić.
Współczesna Kaguya waży trzy tony i ma kształt wielkiego pudła o wymiarach 2,1 x 2,1 x 4,8 m. Dla naukowców z pewnością też jest piękna, a przy tym użyteczna.
Zagadki Srebrnego Globu
Największą chyba tajemnicą było pochodzenie Srebrnego Globu. Jest on bowiem nietypowy: ma spore rozmiary w stosunku do Ziemi, aż jedną setną ziemskiej masy (inne księżyce są tysiące razy lżejsze od swoich planet). Planetolodzy czasem żartowali, że najlepszym wyjaśnieniem jest przyjęcie, że popełniliśmy błąd obserwacyjny - czyli że Księżyc w rzeczywistości nie istnieje.
Niedawno przeważyła koncepcja, że powstał, kiedy w Ziemię uderzyła wielka planeta dwa razy masywniejsza od Marsa. Przebiła ziemską skorupę, stopiła i zagotowała część ziemskiego płaszcza, a powstałe pyły wzbiły się wysoko nad Ziemię. Nim zdążyły spaść z powrotem - pozlepiały się w nowe ciało.
Hipoteza wielkiej katastrofy, która nastąpiła 4,5 mld lat temu, nieźle tłumaczy wiek, rozmiar, a także skład chemiczny naszego satelity - że jest niezwykle suchy, ma wyraźnie mniej żelaza, sodu i potasu niż ziemskie skały, natomiast więcej tytanu i glinu.
Niestety, wciąż bez wyjaśnienia pozostaje dziwna asymetria między tą stroną Księżyca, która jest widoczna z Ziemi, a ukrytą przed naszym wzrokiem.
Nie spodziewano się, by po drugiej stronie było inaczej. Ale z napięciem czekano na zdjęcia z radzieckiej sondy Łuna-3, która w 1959 r. zatoczyła łuk wokół Księżyca. Pierwsze zdjęcia były tak niewyraźne, że - jak wspominał jeden z konstruktorów sondy Borys Czertok - właściwie potwierdzały tylko, że druga strona globu też jest okrągła. Kolejne jednak przyniosły sensację: niewidoczna strona Księżyca miała inny pejzaż, wyraźnie dominowały tam starsze pokiereszowane kraterami lądy, a brakowało gładkich bazaltowych mórz.
Maskony powiedzą prawdę?
Po drugiej stronie księżycowa skorupa nie tylko jest starsza, ale też prawie dwa razy grubsza. Niektórzy tłumaczyli to innym tempem stygnięcia różnych części globu, który - po gwałtownych narodzinach - na początku był kulą płynnej magmy.
Inni twierdzili, że powodem było bombardowanie Księżyca. W niemowlęcym okresie Układu Słonecznego okolice Ziemi przeżywały nawałnicę mniejszych i większych resztek gruzu pozostałego po uformowaniu się planet. Mogło się tak zdarzyć, że wskutek tego ataku świeża skorupa po stronie bliższej Ziemi została mocniej naruszona.
Kiedy w drugiej połowie lat 60. przygotowywano się do lądowania na Księżycu, nieoczekiwanie natrafiono na obszary zagęszczonej masy tkwiące w skorupie pod księżycowymi morzami. Sprawiały kłopot - zmieniały siłę ciążenia, a więc też trajektorię statków przelatujących nad Srebrnym Globem. Zmniejszały precyzję, z jaką astronauci mogli manewrować. Niezbędne poprawki do nawigacji wprowadzono dopiero w czasie lotu Apollo 12, dzięki czemu lądownik zdołał osiąść tak, jak planowano - tuż obok miejsca, gdzie wcześniej lądowała sonda Surveyor.
Właśnie na poszukiwaniach podobnych koncentracji masy (czyli maskonów, jak je nazwano), ale po niewidocznej stronie Księżyca, skupiła się sonda Kaguya. Dotychczas tego nie zbadano, bo kiedy sondy znikały z ekranów radarów za tarczą Srebrnego Globu, nie można było obserwować zmiany ich ruchu, a więc też wykrywać anomalii w sile ciążenia. Japończycy jednak sprytnie posłali wraz z Kaguya drugą maleńką sondę, która leciała na widocznej z Ziemi wyższej orbicie i służyła jako przekaźnik.
Dzięki temu odkryli, że po ciemnej stronie Księżyca również są maskony, ale inne. Wyglądają, jak zamrożone fale w gęstym błocie tuż po tym, gdy ktoś wrzucił w nie kamień. Są koncentrycznymi kręgami na przemian większego i mniejszego zagęszczenia materii. Maskony od strony Ziemi nie mają takiej pofałdowanej struktury.
Według Gregory'ego Neumanna z NASA oznacza to, iż bardziej oddalona część Księżyca szybciej stygła. Magmowy płaszcz pod skorupą był tam zimniejszy, więc spadające asteroidy przebijały skorupę i wpadały niczym kamień w gęste, półpłynne błoto, pozostawiając po sobie charakterystyczne pofałdowania. Po bliższej nam stronie płaszcz był cieplejszy - bardziej płynny, a po uderzeniu asteroidów magma rozpływała się, wygładzając nierówności.
Słowem, pomiary Japończyków wskazują, że źródłem asymetrii Księżyca są raczej inne procesy w jego wnętrzu, a nie tylko katastrofy zewnętrzne. - Dlaczego jednak jedna strona globu stała się zimniejsza, nie mamy pojęcia - mówi Maria Zuber z MIT w Cambridge (USA).
Czy Księżyc wciąż żyje?
Podobnie nie wiadomo, czy jądro Srebrnego Globu już całkiem ostygło. Czy nasz satelita jest dziś zupełnie geologicznie martwy? Pozornie wszystko na to wskazuje - skały przywiezione przez astronautów liczą blisko 3 mld lat, a najświeższe z jęzorów lawy, jak się szacuje, płynęły po jego powierzchni grubo ponad miliard lat temu.
Nieoczekiwanie jednak w 2006 r. amerykańscy naukowcy znaleźli dowody na to, że 60-metrowej głębokości depresja położona w obszarze Jeziora Szczęśliwości powstała ledwie milion lat temu - w wyniku erupcji gazów. Trysnęły spod powierzchni, wzbijając tony pyłu, którym pokryty jest Srebrny Glob.
Być może więc spokoju Księżyca nie burzą jedynie uderzenia meteorytów. Najnowsza księżycowa krucjata ziemskich statków badawczych budzi nadzieję, że wkrótce tego się dowiemy.
Źródło: Gazeta Wyborcza TU materiał wraz z filmami
Japończycy wysłali Kaguya jesienią 2007 r., tuż po tym, jak swoją sondę księżycową Chang'e wystrzelili Chińczycy. W zeszłym roku do tego wyścigu przyłączyły się Indie - na orbitę Srebrnego Globu powędrował próbnik Chandrayaan, a teraz w kwietniu na rekonesans wyruszy również amerykański orbiter. Takiego tłoku nad Księżycem nie było od czasów misji Apollo sprzed 40 lat.
Nic dziwnego, że naukowcy z nadzieją wypatrują lawiny danych, które raz na zawsze pomogłyby rozwikłać wciąż liczne tajemnice Księżyca. Pierwsze analizy, które ukazały się w zeszły piątek, są dziełem japońskiego próbnika. Oficjalnie zwie się Selena, ale Japończycy mówią nań Kaguya. To imię bohaterki najstarszej japońskiej powieści z IX wieku - dziewczynki znalezionej w pędzie bambusa, która wyrosła na piękną kobietę. Odrzuciła konkury wielu zalotników, w tym samego cesarza, umknęła pościgowi jego wojsk i wróciła na Srebrny Glob, a więc tam, gdzie ponoć miała się narodzić.
Współczesna Kaguya waży trzy tony i ma kształt wielkiego pudła o wymiarach 2,1 x 2,1 x 4,8 m. Dla naukowców z pewnością też jest piękna, a przy tym użyteczna.
Zagadki Srebrnego Globu
Największą chyba tajemnicą było pochodzenie Srebrnego Globu. Jest on bowiem nietypowy: ma spore rozmiary w stosunku do Ziemi, aż jedną setną ziemskiej masy (inne księżyce są tysiące razy lżejsze od swoich planet). Planetolodzy czasem żartowali, że najlepszym wyjaśnieniem jest przyjęcie, że popełniliśmy błąd obserwacyjny - czyli że Księżyc w rzeczywistości nie istnieje.
Niedawno przeważyła koncepcja, że powstał, kiedy w Ziemię uderzyła wielka planeta dwa razy masywniejsza od Marsa. Przebiła ziemską skorupę, stopiła i zagotowała część ziemskiego płaszcza, a powstałe pyły wzbiły się wysoko nad Ziemię. Nim zdążyły spaść z powrotem - pozlepiały się w nowe ciało.
Hipoteza wielkiej katastrofy, która nastąpiła 4,5 mld lat temu, nieźle tłumaczy wiek, rozmiar, a także skład chemiczny naszego satelity - że jest niezwykle suchy, ma wyraźnie mniej żelaza, sodu i potasu niż ziemskie skały, natomiast więcej tytanu i glinu.
Niestety, wciąż bez wyjaśnienia pozostaje dziwna asymetria między tą stroną Księżyca, która jest widoczna z Ziemi, a ukrytą przed naszym wzrokiem.
Nie spodziewano się, by po drugiej stronie było inaczej. Ale z napięciem czekano na zdjęcia z radzieckiej sondy Łuna-3, która w 1959 r. zatoczyła łuk wokół Księżyca. Pierwsze zdjęcia były tak niewyraźne, że - jak wspominał jeden z konstruktorów sondy Borys Czertok - właściwie potwierdzały tylko, że druga strona globu też jest okrągła. Kolejne jednak przyniosły sensację: niewidoczna strona Księżyca miała inny pejzaż, wyraźnie dominowały tam starsze pokiereszowane kraterami lądy, a brakowało gładkich bazaltowych mórz.
Maskony powiedzą prawdę?
Po drugiej stronie księżycowa skorupa nie tylko jest starsza, ale też prawie dwa razy grubsza. Niektórzy tłumaczyli to innym tempem stygnięcia różnych części globu, który - po gwałtownych narodzinach - na początku był kulą płynnej magmy.
Inni twierdzili, że powodem było bombardowanie Księżyca. W niemowlęcym okresie Układu Słonecznego okolice Ziemi przeżywały nawałnicę mniejszych i większych resztek gruzu pozostałego po uformowaniu się planet. Mogło się tak zdarzyć, że wskutek tego ataku świeża skorupa po stronie bliższej Ziemi została mocniej naruszona.
Kiedy w drugiej połowie lat 60. przygotowywano się do lądowania na Księżycu, nieoczekiwanie natrafiono na obszary zagęszczonej masy tkwiące w skorupie pod księżycowymi morzami. Sprawiały kłopot - zmieniały siłę ciążenia, a więc też trajektorię statków przelatujących nad Srebrnym Globem. Zmniejszały precyzję, z jaką astronauci mogli manewrować. Niezbędne poprawki do nawigacji wprowadzono dopiero w czasie lotu Apollo 12, dzięki czemu lądownik zdołał osiąść tak, jak planowano - tuż obok miejsca, gdzie wcześniej lądowała sonda Surveyor.
Właśnie na poszukiwaniach podobnych koncentracji masy (czyli maskonów, jak je nazwano), ale po niewidocznej stronie Księżyca, skupiła się sonda Kaguya. Dotychczas tego nie zbadano, bo kiedy sondy znikały z ekranów radarów za tarczą Srebrnego Globu, nie można było obserwować zmiany ich ruchu, a więc też wykrywać anomalii w sile ciążenia. Japończycy jednak sprytnie posłali wraz z Kaguya drugą maleńką sondę, która leciała na widocznej z Ziemi wyższej orbicie i służyła jako przekaźnik.
Dzięki temu odkryli, że po ciemnej stronie Księżyca również są maskony, ale inne. Wyglądają, jak zamrożone fale w gęstym błocie tuż po tym, gdy ktoś wrzucił w nie kamień. Są koncentrycznymi kręgami na przemian większego i mniejszego zagęszczenia materii. Maskony od strony Ziemi nie mają takiej pofałdowanej struktury.
Według Gregory'ego Neumanna z NASA oznacza to, iż bardziej oddalona część Księżyca szybciej stygła. Magmowy płaszcz pod skorupą był tam zimniejszy, więc spadające asteroidy przebijały skorupę i wpadały niczym kamień w gęste, półpłynne błoto, pozostawiając po sobie charakterystyczne pofałdowania. Po bliższej nam stronie płaszcz był cieplejszy - bardziej płynny, a po uderzeniu asteroidów magma rozpływała się, wygładzając nierówności.
Słowem, pomiary Japończyków wskazują, że źródłem asymetrii Księżyca są raczej inne procesy w jego wnętrzu, a nie tylko katastrofy zewnętrzne. - Dlaczego jednak jedna strona globu stała się zimniejsza, nie mamy pojęcia - mówi Maria Zuber z MIT w Cambridge (USA).
Czy Księżyc wciąż żyje?
Podobnie nie wiadomo, czy jądro Srebrnego Globu już całkiem ostygło. Czy nasz satelita jest dziś zupełnie geologicznie martwy? Pozornie wszystko na to wskazuje - skały przywiezione przez astronautów liczą blisko 3 mld lat, a najświeższe z jęzorów lawy, jak się szacuje, płynęły po jego powierzchni grubo ponad miliard lat temu.
Nieoczekiwanie jednak w 2006 r. amerykańscy naukowcy znaleźli dowody na to, że 60-metrowej głębokości depresja położona w obszarze Jeziora Szczęśliwości powstała ledwie milion lat temu - w wyniku erupcji gazów. Trysnęły spod powierzchni, wzbijając tony pyłu, którym pokryty jest Srebrny Glob.
Być może więc spokoju Księżyca nie burzą jedynie uderzenia meteorytów. Najnowsza księżycowa krucjata ziemskich statków badawczych budzi nadzieję, że wkrótce tego się dowiemy.
Źródło: Gazeta Wyborcza TU materiał wraz z filmami
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Właściwie to jest jeszcze cięższy jego masa to ok 1/81 masy Ziemi - jedna setna to niby zaokrąglenie, ale przy tych rozmiarach taka różnica ma ogromne znaczenie(Księżyc) ma spore rozmiary w stosunku do Ziemi, aż jedną setną ziemskiej masy
Kolejny wyścig na Księżyc się rozpoczął... teraz niby po nowe źródło energii jakim może być izotop helu.
Ostatnio zmieniony śr lut 18, 2009 12:33 pm przez Jacmu, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Tak naprawdę to nigdy nie przerwano programu księżycowego, jedynie co to zminimalizowano niektóre jego założenia ze względu na uwarunkowania czy też czynniki zewnętrzne. po drugie gatunek ludzki zbyt szybko uznał Srebrny Glob za swoją własność.
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
[quote name='XARUM']po drugie gatunek ludzki zbyt szybko uznał Srebrny Glob za swoją własność[/quote]
I to największa wada ludzkości. Myślimy że wszystko jest naszą własnością i możemy bezkarnie robić co nam się żywnie podoba. I to jest bardzo niebezpieczne dla wszechświata i nas samych.
Wracając do tematu. Widziałem założenia eksploracji Księżyca stworzone nakreślone chyba jeszcze w czasie misji Apollo. Na przełomie lat 80-tych miała tam być zbudowana stała baza, niestety rzekomy brak funduszy nie pozwolił na kontynuowanie planów. Ale kilka miliardów dolarów to żadne pieniądze dla USA i zapewne nie przerwali swych planów.
I to największa wada ludzkości. Myślimy że wszystko jest naszą własnością i możemy bezkarnie robić co nam się żywnie podoba. I to jest bardzo niebezpieczne dla wszechświata i nas samych.
Wracając do tematu. Widziałem założenia eksploracji Księżyca stworzone nakreślone chyba jeszcze w czasie misji Apollo. Na przełomie lat 80-tych miała tam być zbudowana stała baza, niestety rzekomy brak funduszy nie pozwolił na kontynuowanie planów. Ale kilka miliardów dolarów to żadne pieniądze dla USA i zapewne nie przerwali swych planów.
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Urzekły mnie te zdjęcia. Chętnie zobacze więcej. Są gdzieś dostępne czy na razie pokazali tylko te 2?
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
No pięknie, pięknie aż fujara mięknie.
Projekt wart 279 milionów dolarów a tu wchodzę na sronkę i.... Moving image of the Moon shot by the HDTV camera (no audio) nie odpowiada... nie dość że brak obrazu i szaro to w dodatku no audio. Wstyd....
Projekt wart 279 milionów dolarów a tu wchodzę na sronkę i.... Moving image of the Moon shot by the HDTV camera (no audio) nie odpowiada... nie dość że brak obrazu i szaro to w dodatku no audio. Wstyd....
Ukryta Tajemnica M. Nighta Shyamalana
(The Buried Secret of M. Night Shyamalan)
"Prawdziwe tajemnice dotrzymują się same"
"Każdy ma swoje tajemnice, życie bez tajemnic byłoby nudne, nieprawdaż?
[ external image ]
(The Buried Secret of M. Night Shyamalan)
"Prawdziwe tajemnice dotrzymują się same"
"Każdy ma swoje tajemnice, życie bez tajemnic byłoby nudne, nieprawdaż?
[ external image ]
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Sas założenia o których pisałeś to woda na młyn szerokiej publiczności, istnieją tam jak sądzę dwie odrębne lokalizacje, koszt całego przedsięwzięcia obecnie liczony jest w około 1,5 biliona dolarów amerykańskich( 1969-2004)ale jak wspomniałem wyżej ludzkość zbyt szybko uznała to za swój sukces, teraz przychodzi za to inicjatorom całego projektu zapłacić.
Re: Japońska sonda krąży wokół Księżyca
Japońska sonda uderzy dziś w Księżyc
Wieczorem japońska sonda Kaguya, pędząc z prędkością 6000 km/h, zderzy się z powierzchnią naszego naturalnego satelity - informuje serwis SpaceWeather.com. Zderzenie nie jest przypadkowe, lecz zaplanowane przez japońską agencję kosmiczną JAXA.
Kaguya to zasłużona japońska sonda. Od października 2007 roku krąży wokół Księżyca. Głównym zadaniem misji było wykonanie dokładnych map powierzchni Srebrnego Globu z uwzględnieniem zacienionych kraterów, w których może zalegać zamrożona woda. Dodatkowo Kaguya wykonała dokładne pomiary pola grawitacyjnego Księżyca.
Inżynierowie misji zdecydowali się zakończyć ją w bardzo efektowny sposób. Wieczorem, o godzinie 20.30 naszego czasu, ważąca 2900 kg sonda z prędkością 6000 km/h uderzy w Księżyc. Duża masa i duża prędkość ciała spowodują powstanie energii zdolnej do utworzenia całkiem sporego krateru.
Zderzenie może być obserwowane z Ziemi, a błysk wydzielanej energii powinien być na tyle jasny, że bez problemów da się go dojrzeć przez małe nawet teleskopy.
Niestety w Polsce, o godzinie 20.30, jest jeszcze jasno, a Księżyc znajduje się pod horyzontem. Tak więc szanse na zobaczenie tego ciekawego zjawiska mają tylko obserwatorzy znajdujący się we wschodniej Azji, Australii i Nowej Zelandii.
gazeta.pl
Wieczorem japońska sonda Kaguya, pędząc z prędkością 6000 km/h, zderzy się z powierzchnią naszego naturalnego satelity - informuje serwis SpaceWeather.com. Zderzenie nie jest przypadkowe, lecz zaplanowane przez japońską agencję kosmiczną JAXA.
Kaguya to zasłużona japońska sonda. Od października 2007 roku krąży wokół Księżyca. Głównym zadaniem misji było wykonanie dokładnych map powierzchni Srebrnego Globu z uwzględnieniem zacienionych kraterów, w których może zalegać zamrożona woda. Dodatkowo Kaguya wykonała dokładne pomiary pola grawitacyjnego Księżyca.
Inżynierowie misji zdecydowali się zakończyć ją w bardzo efektowny sposób. Wieczorem, o godzinie 20.30 naszego czasu, ważąca 2900 kg sonda z prędkością 6000 km/h uderzy w Księżyc. Duża masa i duża prędkość ciała spowodują powstanie energii zdolnej do utworzenia całkiem sporego krateru.
Zderzenie może być obserwowane z Ziemi, a błysk wydzielanej energii powinien być na tyle jasny, że bez problemów da się go dojrzeć przez małe nawet teleskopy.
Niestety w Polsce, o godzinie 20.30, jest jeszcze jasno, a Księżyc znajduje się pod horyzontem. Tak więc szanse na zobaczenie tego ciekawego zjawiska mają tylko obserwatorzy znajdujący się we wschodniej Azji, Australii i Nowej Zelandii.
gazeta.pl