Po pierwsze nie wiem, co ma wspólnego dawka maskary z chłodnym osądem. Niewiele, z pewnością. Po drugie, znam osoby, które pracują w policji, czy w prokuraturze, czy są karnistami i wydaje mi się, że przesadzasz. Jeśli na kimś takie rzeczy robią ,,wrażenie negatywne", zwyczajnie nie powinien pracować przy takich ,,rzeczach".
Może byłeś nadwrażliwy, czy szczególnie wrażliwy, a po szoku, jakiego doznałeś wykonując taką, a nie inną pracę stworzyłeś sobie swój bezpieczny, bajkowy świat, pełen cudów, tajemnic i nadziei? Możliwe.
Nie zrozumiałeś... Napisałem ,,zimnym okiem''... Nie byłem nadwrażliwy, nie doznałem żadnego szoku, dlatego patrzyłem chłodno na świat i byłem ogromnym sceptykiem takim jak Ty...
To się dzieje tylko w Twojej głowie, nigdzie indziej. Pewnych rzeczy nie można sobie wyjaśnić głównie z dwóch powodów:
1) Z braku wiedzy na temat rzeczywistości, przez co wszystko, co wykracza poza naszą wiedzę uznajemy za tajemnicze i fantastyczne oraz jesteśmy skłonni przyjąć najbardziej fantastyczne historie, byleby tylko odpowiedzieć na nurtujące nas pytania.
2) Z powodu tego, iż jesteśmy podatni na wpływ, lub potrzebujemy fantazjowania, co wynika z naszej jakości życia i stylu życia.
W ,,mojej głowie'' to bardzo duże uproszczenie...
1. mam takową wiedzę
2. nie byłem podatny i nie jestem.
Kiedy byłem katolikiem i bardzo wierzącą osobą ciało Św. Rity było dla mnie dowodem na istnienie Boga, słyszałem, jak rozmawiam z Jezusem, a przy okazji, wraz z 40 innych osób widziałem manifestację Maryi Dziewicy. Kiedy zaczynałem interesować się magią, spirytyzmem i okultyzmem doświadczałem rzeczy, związanych z tymi zagadnieniami. Podobne opowieści mogą snuć moi znajomi Żydzi, muzułmanie, neopoganie, czy protestanci (z czego jedna znajoma głęboko wierzy, że glosalia, która jej się zdarza, jest znakiem od Boga).
Byłeś katolikiem, spirytystą, okultystą a teraz kim jesteś ?
Widzisz, dzięki wiedzy, intelektowi, zdolności krytycznego myślenia, pewnemu obyciu i również możliwościom, jakie mi stworzono, dziś wiem, czego doświadczałem. Doświadczałem stanów ekstazy religijnej, paranoi, sam wmawiałem sobie wiele różnych rzeczy i przede wszystkim myślałem na skróty- jeśli coś mi się chociaż trochę zgadzało z moimi wierzeniami, eliminowałem krytykę, wyszukiwałem argumentów podobnych, a przy okazji nie miały one żadnych podstaw (bo i mieć nie mogły). Poprzez analizę tego, co myślałem i jak wierzyłem, i jak próbowałem sprawić, żeby uwierzyć pomogłem także innym osobom, które twierdziły, że ,,spotkało ich coś niezwykłego", a po spokojnej analizie, krok po kroku, okazywało się to być czymś zupełnie naturalnym.
A może w tym wszystkim właśnie chodzi o to, że nie wiesz tak naprawdę czego doświadczyłeś ? Może w swoich rozumowaniach i poszedłeś z tym wszystkim na skróty. Nawet skłonny jestem to zrozumieć :
1. tak jest bezpieczniej,
2. tak jest spokojniej,
3. tak trzymasz się pewnych utartych standardów
4. tak nie narażasz się innym na ich drwiące uwagi,
5. tak możesz stać ponad tym wszystkim czego doświadczyłeś negując to.
Twoje baśnie siedzą tylko i wyłącznie w Twojej głowie, a karmione są brakiem wiedzy i być może jakimiś Twoimi przeżyciami emocjonalnymi. Niepotrzebnie. Dlatego też sceptyka nie spotykają paranormalne historie, bo i one nie istnieją.
Napiszę to jeszcze raz cierpliwie, może zakumasz wreszcie bazę....
Sceptyka NIGDY nie spotykają paranormalne historie, do momentu aż go jednak coś takiego spotka. Jednak wtedy nie jest on już sceptykiem.... Jednak cały czas nam dalej pozostanie fakt, że sceptyka NIGDY nie spotykają paranormalne historie...
Miałem okazję być i w ponoć jednym z najbardziej nawiedzonych domów świata, i w domach, w których miało straszyć, i na polach, na których stworzono piktogramy, i u jasnowidzów, wróżek, na seansie spirytystycznych i spirytualistycznym, a także w czasie egzorcyzmów różnych obrządków. Miałem w końcu okazję rozmawiać, także na żywo z ludźmi, którzy twierdzą, że widzieli UFO, porwali ich kosmici, są psionikami, wampirami, że potrafią wpływać na pogodę, że przeżyli śmierć kliniczną, że rozmawiają z bytami, albo duchami.
I nic:).
A może w Twoim przypadku jest tak, że w życiu codziennym jak idziesz ulicą i w pewnej chwili potkniesz się o leżącego to tego nie widzisz ?
Może warto się nad tym zastanowić i warto dać sobie na jakiś czas spokój z nawiedzonymi domami, piktogramami, jasnowidzami, egzorcyzmami....
Dlatego też, nawiązując do tematu i nie tworząc wątku pobocznego, ,,tytułowy tytuł", wydaje się bezsensowny. Nie wiemy, czy istnieją kosmici, a jak na razie wiemy, że nie istnieją, bo i nie ma żadnych dowodów na to.
Tak nie ma dowodów na to o kogo się potknąłeś idąc ulicą... Skoro tego ,,leżącego'' nie widziałeś, to bardzo trudno w tym wypadku o dowody...