Rozmawiając przy kawie z kolega, wysłuchiwałem jego kolejnych opowieści. Wykształcił się w ostatnich latach ponad miarę i zamęczał mnie swoimi wnioskami. Cos niedobrego dzieje się w człowieku na starość, gdy zbyt późno bierze się za książki. Gdy w końcu zdobędzie podziwiane umiejętności u innych, to staje się nielitościwy. Bawi się słowem, delektując powiązaniami miedzy nowo postrzeżonymi zjawiskami. Przezywa triumf i sukces , ciesząc się własnym zwycięstwem. Eksploduje w nim zrozumienie i poszczają blokady i chwała mu mu za to. Staje się odważny i szeleści przy byle okazji, słusznym spostrzeżeniem.
Czym jest milczenie Matki Meera i dlaczego tak powściągliwe obserwuje ślimaczym wzrokiem klęczące przy niej osoby?
Czym rożni się tych dwojga ludzi? Jeden skory do rozmowy, chętnie wspomagający słowem a druga w pełnym transie, przyzwalająca w milczeniu i schylonej głowie, klęczeć przy kolanach. Wypowiedziane porady słowem potrafią nas wzmocnić lub pokaleczyć, uświadomić nowe rozwiązania w sytuacjach bez wyjścia, lub ukazać nam naszą bezradność i słabość. Możemy wtedy szczerze podziękować, lub nakrzyczeć rozzłoszczeni na łaskawcę.
Gdy rozmowa staje się bezszelestna i odbywa w naszym duchowym planie, to zanika różnica miedzy naszymi ja. To jest jej wielką zaletą. Połączone wewnętrznym dialogiem podmioty, współodczuwają czyjeś jak własne. Zlani w jedno upominający i upomniany, pytający i odpowiadający.
Nie jest jednak łatwo usłyszeć treść takiej rozmowy. Toczy się ona w nieuświadomionym dla nas planie. Gdy obudzimy się w duchu i zaczniemy słyszeć bezszelestne, zdamy sobie sprawę z wielu zjawisk, które nas otaczają i łączą w jeden wielki umysł świata. Właśnie tego nas uczy Matka Meera. Ona nas budzi z życiowego snu, rozpalając wewnętrznym dialogiem uśpione potrzeby. Dopóki jednak śpimy, jej rady zaowocują w naszym umyśle, jako napływające bezwiednie nowe idee, lub zmiany nastawienia do trapiących nas zagadnień
Jeden z jej obrazków, postrzegane świetliste istoty
[ external image ]